W życiu księdza, jak i w życiu wielu innych wierzących osób są zwyczaje, rytuały i modlitwy. Jedną z takich praktyk modlitewnych są krótkie wezwania – akty strzeliste. Mam takie osobiste, które odmawiam w trakcie Mszy św. jak i w ramach dziękczynienia po jej zakończeniu.

Kiedy po przeistoczeniu wpatruję się w Hostię – Ciało Pana lub w Jego Krew, to myślę i modlę się: „Oby mi nigdy Ciebie nie zabrakło”, lub „mogę stracić wszystko, tylko nie Ciebie Jezu”.

Jeszcze dwa miesiące temu, taka modlitwa mogłaby wydawać się odległa i nie mająca uzasadnienia. Jednak doświadczenie obecnego czasu pokazuje, że niekoniecznie.

Po przyjęciu Komunii św. lub po zakończeniu Eucharystii myślę i modlę się „teraz już wszystko może się dziać”, lub inaczej „najważniejsze wydarzenie dnia już za mną”, lub jeszcze tak, za św. Pawłem „wszystko – co przede mną – mogę, w Tym, który mnie umocnił i nakarmił”.

Jestem większym szczęściarzem niż wielu moich Braci i Sióstr, bo mogę być blisko Jezusa w Jego Ciele i Krwi. Kiedy celebruję Eucharystię mogę z bliska patrzeć na Niego, mówić, słuchać Go w odpowiedziach wiernych, dotykać. Tworzyć jedno. Często, ta myśl napełnia mnie niesamowitą radością. Mam świadomość, że jak inni jestem grzesznikiem i nie ma najmniejszego powodu czy osobistej zasługi, że tak jest. Za wolny wybór Boga i otrzymaną łaskę dzięki, której na ten wybór odpowiedziałem, mogę dziękować i uwielbiać.

Jeśli, Drogi Czytelniku przeczytasz ten tekst, to uwielbiaj Boga za dar Eucharystii i mów: „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…”

o. Tomasz Jędruch SP